Wyszłyśmy na miasto się przejść. Było ciemno, na ulicach świeciły latarnie, samochodów prawie nie było, może jakiś jeden przejechał na 10 minut. Skręciłyśmy w stronę parku i szłyśmy wijącą się ścieżką. W oddali było widać grupkę chłopaków siedzących na ławce, pewnie się spotkali, więc my nie będziemy im przeszkadzać. Szłyśmy dalej, było już chyba po 20.00, lecz nie było zimno, tylko czasem zawiał delikatny wiatr
-Hej Que...- spytała Julia, w jej głosie można było usłyszeć niepokój.
- Słucham, jeśli znów chcesz mówić o Niallu, to wybacz, ale nie jestem zainteresowana.
-Nie chciałam o tym rozmawiać. Bo wiesz, jak teraz patrze co się wydarzyło, to Cię nie poznaję. Wiem, że nadal jesteś tą samą Que, którą znam ze szkoły, ale zrozum, że coś jednak się w tobie zmieniło... Tylko nie wiem co...
-Wiem.- Nie wytrzymałam i popłakałam się.- Od dłuższego czasu, też tak myślę. - Normanie dławiłam się łzami.
-Nie płacz, Que, nie chciałam. Ciii.
-Wiem, że chcesz mi pomóc, ale ja nie wiem co mi jest!
-...Może to miłość?
-oczywiście... -Ona znów o tym samym. Ale gdyby się tak zastanowić, to przez Nialla... To gdy go poznałam to wtedy się zmieniłam. - Jak już co to...
-To miłość. Inaczej tego nie nazwiesz! - Nie wiem czemu, ale czuję, że Julia ma racje. Znowu. Może powinnam ją posłuchać? A może nie? Nikt nie wie, co potem z tego może wyjść...
-No dobrze, a jak już mu powiem?
-Przepraszam bardzo, ale co? - Julia chyba mi nie dowierzała.
-No...że go kocham?
-AAAAAAAAA! - było słychać tylko wielki pisk, pisk pełen szczęścia.
-No dobrze, już dobrze, ale bądź już cicho. - Na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
-Ha! Wiedziałam! Ja to po prostu wiedziałam! - Jakby ktoś na nas tak z boku popatrzył to by zobaczył dwie wariatki, które prawdopodobnie uciekły z wariatkowa i uwolniły się z kaftanów.
-Okey, możemy pogadać w domu? A nie tak... Wśród ludzi? Pamiętaj, że mnie nadal mogą śledzić paparazzi.
-No już idziemy! Ale ty jesteś markotna. - Wybuchnęłyśmy śmiechem i ruszyłyśmy w stronę domu.
Jak przekroczyłyśmy próg salonu była godzina 21.45.
-Ale późno. -powiedziałam. - Jutro muszę iść do szkoły.
-Spoko, ja nie. Jak będziesz w szkole to ja się zajmę domem.
-Już wiem, co z tego wyniknie. - W mojej głowie pokazał się obraz spalonego domu i Juli z czarną twarzą od smoły. - hahaha- Nagle zaczęłam się śmiać.
-Nie ufasz mi?
-Ja? - Popatrzyłam na nią z pytającą miną.- Ja mam Ci nie wierzyć? No co ty.
Położyłyśmy się spać i usnęłyśmy. (...)
_________________________________________________
Jestem zawiedziona tym, że nie komentujecie, wcześniej było więcej komentarzy, a teraz? :(
~Cher
przepraszamy ! :(
OdpowiedzUsuńJa tez przepraszam. :**
UsuńŚwietny rozdział :) Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuń